Obserwatorzy

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

woodstock, woodstock. jak zapewne wielu z was, którzy śledzą mojego bloga od dawna wie, że jest to dla mnie najwspanialszy festiwal ever. od momentu, gdy 5 lat temu pojawiłam się tam po raz pierwszy, wracam co rok. najwspanialsze jest to, że wszyscy mają wszystko gdzieś, nie dbają o wygląd, nie ma lanserów. wszyscy są równi i pozytywnie nastawieni do ludzi zupełnie im obcych, dobroć i miłość nie ma granic. przez te kilka dni, każdy zrzuca z siebie uniformy i może zostać się kimkolwiek chce.
ale odnośnie tegorocznego wooda:
tak, jak w zeszłym roku pojawił się lidl i play, co znacznie ułatwiło (przynajmniej mi) woodstockowe życie. zakładając, że znów pojawi się prąd, zaryzykowałam i wzięłam czajnik, by nie płacić za codzienny kubek gorącej kawy, bez którego ciężko mi się funkcjonuje; tym bardziej, że z roku na rok woodstock co raz bardziej drożeje. pamietam, że 3 lata temu szklanka wrzątku kosztowała w punkcie gastro 1 zł, w tym roku ponoć 4zł, prysznic w zeszłym roku: 5 zł, w tym: 7zł; bungee: 5 lat temu 50 zł, w tym: 120zł. no nic, trzeba sobie radzić, wystarczy grill wykopany w ziemi, przykryty kratką z koszyka z biedronki i wrzątek ;)
jeśli chodzi o line-up: muszę się przyznać, że na większości koncertów, na które chciałam iść, niestety nie doszłam (zabawa przy namiotach w gronie znajomych za bardzo mnie wciągała ;) ), ale dotarłam na farben lehre, marię peszek, trochę lenningrad i soja. żałuję tylko, że nie udało mi się dotrzeć na huntera, big cyc i spotkanie z kubą wojewódzkim, no ale cóż ;)
z żalem muszę także powiedzieć, że skład muzyczny nie podobał mi się chociażby tak, jak w zeszłym roku, niemniej jednak wiem, że trudno jest trafić w gusta wszystkich.
kolejna kwestia: bicie rekordu guinnessa  wraz z play (bicie 263 osób w rytm 'we will rock u' queen, na jednej membranie)
ogólnie super, dość dobra organizacja i fajne uczucie, gdy z kilkuset tysięcy osób, jest się w tej niecałej trzysetce i twój udział zostanie zapisany już na zawsze w księgach rekordów. teraz minusy: jako, że byłam w grupie osób niższych, to był tam straszny ścisk. osoby, które stały na podeście (głównie mężczyźni) miały odrobinkę więcej luzu i zapominały, że jesteśmy tam na dole, bez skrupułów waląc nas tymi gigantycznymi pałkami po głowach. fakt faktem, że gigantycznego biniola miałam jeden dzień, ale bolało niesamowicie. mimo wszystko było warto, bo udało nam się pobić ten rekord.
teraz inna kwestia: nic mnie nie zaszokowało tak bardzo, jak wizyta na tym festiwalu jessici mercedes (jeśli źle odmieniłam, to z góry przepraszam). nie chodzi o sam fakt przebywania jej tam, bo przecież jest to festiwal, gdzie wszystkich bez względu na pochodzenie, płeć, rasę, czy inne 'kryteria', które niestety obowiązują na co dzień, łączy muzyka. chodzi o fakt próby 'lansowania' się tam, przybrania przez nią kostiumu/przebrania i udzielania 'wywiadów'. wszędzie: okej, ale nie na woodstocku. długo zastanawiałam się, jak udało jej się funkcjonować przez ten (bodajże) jeden dzień w takich warunkach, gdzie potrzeby fizjologiczne trzeba załatwiać w 'obsranych' toitoiach, spać w namiotach pełnych robali, dopychać się do brytfann z wodą, kolejka pod prysznic, przy najgorszych wiatrach sięga nawet kilku godzin stania, jest pył i kurz, a brudni i spoceni ludzie radośnie przytulają się do ciebie na każdym kroku, pod hasłem 'free hugs'. nie neguję jej obecności tam, ale jest ona dla mnie bardzo zastanawiająca.
podsumowując: mam nadzieję, że ten festiwal jako jedyny zostanie na zawsze niezależny, a nie skomercjalizowany, gdzie wszystko jak na razie na to wskazuje. bardzo bym chciała, by okazało się, że jest to tylko i wyłącznie mój błędny tok myślenia, a nie rzeczywistość, w której stronę nawet taka 'impreza' zmierza.
mam dla was kilka zdjęć. w następnym poście powinno być ich odrobinę więcej, ale ten chciałam głównie poświęcić na przemyślenia.


















ostatnie zdjęcie: 'bilety' z koncertów na których byłam w okresie 2009 - lipiec 2013

ps. ziomeczków z góry przepraszam za upublicznienie zdjęć, na których się pojawili ;)

4 komentarze:

  1. Woodstock był zajebisty, tak jak pisałam na fb, minęłam Cię :) nie wiedziałam, że Jessi Mercedes się zjawiła, zdziwiłam się bardzo. Byłam pierwszy raz i za rok wracam :) niesamowite wrażenia, ludzie, koncerty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. większość ludzi wraca, mam nadzieję, że tobie również się uda :)

      Usuń
  2. kurcze, klimat musi być ekstra! kiedyś napewno się tam wybiorę *.*

    OdpowiedzUsuń